czwartek, 12 listopada 2015

Lato-jesień 2015

W tym czasie, mimo braku wpisów, działo się całkiem sporo. Z racji nawału pracy wakacje nie obfitowały w wyjazdy, wyprawy, wycieczki i inne akcje na "w". Przetestowałem nieco sprzętu, wygospodarowałem miejsce na przyszłą kuźnię, która choć skromna, powoli zaczyna działać.




Kilka dni spędzonych nad jeziorem pozwoliło mi nieco odetchnąć i podładować życiowe akumulatorki. Kilka fotek z jesiennego spacerku wokół jeziora:















W końcu nadeszły chłody, szarugi i będzie można podziałać w terenie, bo cóż to za frajda biwakować w lesie podczas ciepłej, spokojnej nocy letniej. Dalsze wpisy już niebawem.
Wznowiłem zajęcia z uczniami w ramach zajęć dodatkowych, część starej ekipy przeszła do gimnazjum, ale świeża krew zapowiada się obiecująco. Kilka zdjęć ze spotkań.













poniedziałek, 18 maja 2015

Weekend nad Jeziorem Kiełpińskim

Nie mogłem się doczekać wyjazdu, gdyż zakupiłem filtr do uzdatniania wody Care Plus (to samo, co Sawyer Mini, tylko nieco tańsze) i jak najszybciej chciałem go przetestować w terenie. Po dotarciu na miejsce i rozpakowaniu, udałem się z żoną na dłuższy spacer, który stanowił jedynie pretekst, by użyć nowego ustrojstwa. Nad strumykiem szybko go rozpakowałem i przystąpiłem do pierwszej próby. 




Nałożyłem gumowaną słomkę, schyliłem się nad lustrem wody i kilkakrotnie silnie siorbnąłem. Pierwsze łyki płynu wyplułem, dalsze smakowały wyśmienicie. Następnie nabrałem zanieczyszczonej wody do dołączonej do zestawu zwijanej butelki, dokręciłem filtr (gwint pasuje na typowe butelki PET) i systematycznie napełniałem manierkę.




 Wspaniałe uczucie - nie dźwigać hektolitrów wody, tylko w kieszonce bluzy kilkunastogramowy filtr. Mam zamiar dobudować do niego podfiltr, wypełniony węglem aktywnym, który będzie czyścił wodę z chemii. 

niedziela, 10 maja 2015

Miotacz oszczepów

Ostatnio nie było ciekawych działań godnych opisania, a częściowa niedyspozycja i sprawy zawodowe nie zachęcały do wyjść w teren. 
Dopiero wczoraj rankiem zorganizowałem  uczniów i ruszyliśmy w las, z zamiarem skonstruowania miotacza oszczepów, czyli tzw. atlatla. Siedząc przy ognisku, stworzyliśmy jakąś wariację konstrukcyjną, przypominającą rzeczoną broń oraz poświęciliśmy ok. dwóch godzin na ćwiczenia praktyczne.
Na następnych zajęciach przygotujemy tarczę, by doskonalić celność rzutu.











niedziela, 22 lutego 2015

Łuk ogniowy "z marszu"

Będąc dziś w pobliżu opisywanej wcześniej miejscówki, postanowiłem rozpalić ognisko łukiem ogniowym. Na skonstruowanie wszystkich elementów miałem około 1,5 godziny czasu (tyle na ogół trwa jazda konna żony). Po drodze gromadziłem podpałkę z wiech trzcin, pałkę wodną, korę brzozy oraz rzepy łopianu. 



Na cięciwę wyzyskałem sznurek od prasy walający się przy drodze. 


Po dotarciu na miejsce, szybko zabrałem się za wyszukiwanie materiału na deseczkę, łuk i świder.Deseczkę wykonałem z lipy, świder z leszczyny, a łuk z gałęzi głogu. Niestety, lipowe drewno, mimo pozornej suchości, okazało się wilgotne i lekko zmurszałe, a efekt to lekko zabrązowione wgłębienie.






 Mając jeszcze nieco czasu, wystrugałem kolejną deszczułkę z leszczyny.
Dym i tlący się pył uzyskałem dość szybko, lecz kondycyjnie nie wytrzymała cięciwa, która się błyskawicznie przetarła. Chciałem wymienić ją na sznurek ściągający komin plecaka lub sznurowadło, lecz minął już czas do mojej dyspozycji i musiałem wracać do domu. 



Myślę, że po zmianie sznurka, w ciągu pół godziny siedziałbym przy ognisku z kubkiem gorącej herbaty. Znałem jednak teren, wiedziałem jakie gatunki drzew i krzewów rosną, więc skorzystałem ze sprawdzonych materiałów. 

niedziela, 15 lutego 2015

Działania w plenerze.

Wczoraj, w ramach zajęć dodatkowych, udałem się z uczniami celem doskonalenia niektórych elementów technik przetrwania. Naczelnym tematem było przygotowywanie drewna na opał, rozpalenie w warunkach zimowych ogniska oraz przygotowanie ciepłego posiłku jednodaniowego.



Ze swej strony wziąłem kociołek, warzywną mieszankę chińską, olej, podstawowe przyprawy.
Uczniowie zabrali ze sobą kiełbaski, zupki chińskie i różnorodne pieczywo. Główny wkład do garnka stanowiła, pokrojona przez młodych adeptów sztuki przetrwania, kiełbaska, która po podsmażeniu na oleju została uzupełniona o warzywną mieszankę chińską. W dalszej kolejności dodaliśmy nieco wody, przyprawy z zupek chińskich oraz przyprawy "5 smaków". Po podgotowaniu produktów, dodaliśmy makaron z kilku zupek i podlaliśmy wodą. Całość dochodziła pod przykryciem na lekkim ogniu. Dania wystarczyło dla wszystkich (7 osób) i okazało się niezwykle sycące.





Kolejne ćwiczenia terenowe - za dwa tygodnie.