niedziela, 12 marca 2017

Rowerowa niedziela

Po ciężkiej sobotniej pracy w ogródku przyszedł czas na małą niedzielną eskapadę rowerową. Jako cel postawiłem sobie rozruszanie coraz starszych gnatów, sprawdzenie stanu sprawności wehikułu, odwiedzenie starych miejscówek w terenie, a przede wszystkim wyciszenie się i oderwanie, choć na kilka godzin, od cywilizacji. Około godziny 10 ruszyłem więc do pobliskiego lasu w celu sprawdzenia leśnej bazy, w której prowadzę zajęcia z uczniami. Od dłuższego czasu zauważam, iż zjawiają się, oprócz mnie, inni amatorzy leśnej głuszy i nie tylko... Na miejscu znalazłem butelki po alkoholu, puszki po piwie i pety, co świadczy o bardziej zaawansowanym wieku odwiedzających to miejsce. Na najbliższym spotkaniu będziemy musieli solidnie posprzątać to miejsce, zabierając worki na zgromadzone luzem śmieci. W lesie spotkałem będącego również rowerem mojego byłego ucznia, obecnie gimnazjalistę. Wypiliśmy wspólnie herbatkę, porozmawialiśmy i każdy ruszył w swoją stronę. Miło, że młodzież, mimo upływu czasu, nadal interesuje się leśnym bytowaniem. 
Z miejscówki udałem się nad jeziorko na Krajewie, które nadal było zamarznięte. Niedaleko jest kilka żelebetonowych fortyfikacji polowych z 1939 roku, przy których często zatrzymywałem się na odpoczynek i małe co nieco. Tak było i tym razem. Podjadłem, pooddychałem lasem, historią i około godziny 17 wróciłem do domu. Zrobiłem około 30 kilometrów, głównie po leśnych szlakach, rower spisał się bez zarzutu, sakwy za 3,5 zł/szukę też dają radę. Myślę, że wkrótce znajdę na tyle dużo wolnego czasu, że wybiorę się na cały weekend. Obecną sobotę jednak znów spędziłem w obejściu, a niedziela to nadrabianie innych zaległości. Poniżej krótka relacja zdjęciowa - foty z telefonu, ale tym razem lepszego, pożyczonego od żony.