Woda i pożywienie

Woda

Jeden z podstawowych elementów bytowania w terenie. Gdy się kończy, nie ma dostępu lub jest bardzo zanieczyszczona spada morale, człowiek się odwadnia, a w organizmie zachodzą niebezpieczne dla życia zmiany.
Zasadniczo na każdy dłuższy spacer zabieram ok. 1litra czystej wody. Jeśli przemieszczam się autem, nie gardzę 5 litrami upakowanymi w bagażniku. 
Noszenie dużej ilości wody podczas wędrówek jest na dłuższą metę uciążliwe, często niepotrzebne. Przed wyruszeniem wnikliwie przeglądam aktualne mapy w celu uzyskania informacji na temat dostępności wody w terenie, jej potencjalnej jakości, możliwości pozyskania opału do jej gotowania.
Bardzo dobre rozwiązanie stanowi filtr do wody, najlepiej uznanej firmy, z atestami i certyfikatami. Większość filtrów jest bardzo droga, w dodatku nie eliminują wszystkich przykrych "niespodzianek", które czyhają na nas w zanieczyszczonej wodzie. Najtrudniejsze do usunięcia są substancje chemiczne, które wymagają filtra z węglem aktywnym. 
Po zakupie filtra Sawyer Mini, postanowiłem go rozbudować o dodatkowy element na bazie węgla aktywnego, czyszczący wodę ze związków chemicznych. Właśnie jestem w trakcie tworzenia. Efekty niebawem.
Niestety "niebawem" trochę trwało. Dopiero dziś znalazłem chwilkę, by uzupełnić informacje.
Filtr węglowy bazuje na opakowaniu od witamin musujących, do którego przytwierdziłem szyjki z gwintem od butelek PET. Korek opakowania pozostawiłem oryginalny, dzięki czemu w urządzeniu można wymieniać węgiel aktywny. Druga strona tubki (od dna) została rozwiercona, uzupełniona gwintem PET. Łączenia obsmerfowałem kitem epoksydowym, dzięki czemu nie przecieka. Wkleiłem też drobną siateczkę, by węgiel nie wysypywał się z obu stron tuby.
Koszt urządzenia - ok. 9 zł za 0,5 kg węgla aktywnego ze sklepu zoologicznego i 8 zł kit, który wykorzystam do jeszcze innych zbożnych celów. Reszta to odzysk.






Naczynia do przenoszenia wody pitnej
Od wczesnego dzieciństwa marzeniem większości chłopców było posiadanie sprzętu pochodzącego z wojska. Oprócz wszelkiej maści noży, niezbędników, łopatek saperskich i bagnetów, niewątpliwą estymą darzono manierkę. Duży wlew, możliwość podgrzania potrawy lub napoju oraz wydłubania go łyżką to tylko nieliczne walory tego prastarego sprzętu. Obecnie chęć jej posiadania oscyluje w okolicy zera, a to za sprawą materiału, z którego jest wykonana. Niepowlekane niczym miękkie aluminium ponoć jest szkodliwe dla organizmu, zwłaszcza dla uzębienia użytkownika. Kolejnym obiektem pożądania stały się manierki USA oraz innych wojsk zachodnich. Dziś spektrum pojemników na wodę gwałtownie się rozszerza. Sklepy turystyczne oferują różnego typu bukłaki, bidony, systemy nawadniania organizmu typu camelbag. Prześcigają się w różnorodności form, materiałów i pojemności. Rozpiętość cenowa też jest duża. Co więc wybrać? To już indywidualna sprawa każdego turysty, czy też miłośnika dzikich ostępów. Początkujący, moim zdaniem, powinien przenosić wodę w zwykłych butelkach PET, które jako produkt zbędny po wypitych napojach można wielokrotnie wykorzystywać. Zimą polecam metalowe termosy, najlepiej znanych firm turystycznych.

TRAPERSKIE PICHCENIE
Kiedy obóz z legowiskiem jest przygotowany, ognisko płonie, a zapas drewna sprawia, iż odczuwam komfort psychiczny, przychodzi pora na kulinaria w plenerze. Korzystanie z dobrodziejstw przyrody,  głównie różnego rodzaju dzikich roślin jadalnych, ich umiejętne rozpoznawanie w terenie, zbieranie, a później przetwarzanie w smaczne potrawy daje mnóstwo satysfakcji. Nie zawsze wygląda to tak kolorowo. Niektóre z nich trudno znaleźć, niekiedy nie występują w danym regionie, np. czosnek niedźwiedzi, inne wymagają długotrwałej, pracochłonnej obróbki (kawa z żołędzi), a większość z nich posiada małą wartość kaloryczną i często więcej kalorii zużyjemy na ich poszukiwanie i przetworzenie (nie licząc energii cieplnej i wody) niż uzyskamy po zjedzeniu gotowego posiłku. Najczęściej urozmaicam nimi potrawy, które przygotowuję z noszonych ze sobą półproduktów.
Moje ulubione dania "terenowe" to:
Ziemniak z jajkiem sadzonym - średniej wielkości ziemniaka pozbawiamy nożem czapki, wydrążamy go, wysypujemy wnętrze ulubionymi przyprawami, wbijamy jajko, zamykamy czapeczką i wstawiamy w żar; po upieczeniu można przystąpić do konsumpcji.

Żmijki
Składniki: mąka pszenna, sól, odrobina cukru, spulchniacz (proszek do pieczenia lub popiół z drewna liściastego), woda, pozbawiony kory patyk do pieczenia. 
W naczyniu lub na folii rozrabiamy ciasto o takiej konsystencji, by nie kleiło się do rąk, formujemy ciastowego węża i owijamy go spiralnie wokół przygotowanego wcześniej patyka. Pieczemy nad żarem równomiernie obracając. Po upieczeniu możemy po zdjęciu z patyka zapełnić otwór dżemem z zebranych wcześniej dzikich owoców, dzikie rośliny jadalne, miodem lub bez żadnych dodatków. 

Traperskie hot-dogi 
Składniki: ciasto identyczne jak na żmijki, parówki, cienki, lecz niezbyt giętki patyk pozbawiony kory. 
 Po przygotowaniu ciasta nabijamy parówkę na patyk i owijamy ją ciastowym wężem tak, by ją zakryć. Pieczemy tradycyjnie nad żarem obracając.

Podpłomyki:
 Składniki: ciasto identyczne jak na żmijki, choć można do niego dodać drobno posiekane dzikie rośliny jadalne, przyprawy. Najczęściej dodaję czosnek niedźwiedzi/czosnaczek/liście pokrzywy/czarnuszka/oregano/kminek.
Pieczemy nad żarem na stalowej kratce lub blacie, na rozgrzanych kamieniach lub bezpośrenio w żarze.

Zupa pseudochińska
Składniki: rośliny dziko rosnące: topinambur, dziki szczypior, czosnaczek, wiesiołek, uszak bzowy, szmaciak gałęzisty/przyniesione ze sobą: marchew, cebula, por, papryka, grzyby mung 
Jajecznica -  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz