poniedziałek, 15 lutego 2021

Blogowe zaległości oraz zimowa nocka w terenie

    Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Na tyle dużo się działo, że nie było czasu sporządzać notatek. Przede wszystkim nastąpił postęp w ogrodnictwie permakulturowym. Zwiększam areał, dosadzam kolejne drzewka i krzewy, likwiduję bezużyteczne tuje. 




Powoli doskonalę techniki kowalskie, powstają coraz dziwaczne projekty. Okres wiosenno- letnio-jesienny ograniczył się do rodzimych terenów, głównie Warmii i Mazur - spływy canoe na Pojezierzu Brodnickim, buszowanie po okolicznych lasach to tylko niektóre atrakcje tego bytowania. Doszedł jeszcze motocykl, który umożliwi mi żwawsze przemieszczanie i urozmaici wyprawy o dodatkową opcję. Obecnie dozbrajam go w sakwy i wejścia elektryczne do obsługi USB i czekam na lepsze warunki atmosferyczne. 



    W końcu po koronawirusowej chorobie udało mi się dojść do odpowiedniej formy, by spędzić nockę w lesie. Jak zwykle nie udało się wystartować do południa. Dopiero koło 15:00. Znalazłem się na miejscówce. Temperatura - ok. -2C, ale zaczął padać śnieg, więc należało zagęszczać ruchy. Rozstawiłem tarpa oraz przygotowałem leże - śpiwór Ajungilak z komfortem -9C, płachta BW oraz samopompa z Lidla. 





Potem nazbierałem kory z brzozy oraz drewna, głównie z modrzewi, których sporo rośnie w okolicy. Mokra kora początkowo nie chciała łapać iskry, ale w końcu udało się. Modrzew szybko się zajął, ale ma tę wadę, że pryska iskrami i nie ma z niego popiołu. Ogólnie drewno w lesie było zmrożone i mnóstwo energii z ogniska szło na jego odtajanie. Po dorzuceniu wierzbowych konarów uzyskałem na tyle żaru i popiołu, by upiec ziemniaki. Padał śnieg, nastał zmrok,więc zdjęć i filmików z testowania narzędzi nie nagrałem. Testowanie jednak się odbyło. Wykonałem prowizoryczne rękojeści ze sznurka, by sprawdzić ergonomiczność odkuwek. Rąbałem, strugałem, batonowałem, czyli ogólnie nadużywałem noży, by nie dorabiać bezsensownie rękojeści do czegoś, co się słabo sprawdza. Wszystko przetestowane, więc w wolnej chwili muszę wykonać dedykowane rękojeści oraz dopieścić klingi. Wykuwałem je włącznie z płazami, więc za wiele się nie zmienią.


 Około 22:00 zaczęło mi się na tyle nudzić, by iść spać. Zrezygnowałem z podpłomyków, gdyż zbyt dopchałem się kiełbaską i ziemniakami. Nocka przebiegła bez zakłóceń. Rankiem herbatka i telefon do żony, by spakowała psy do bagażnika. Parę minut później już biegałem ze zwierzakami po okolicy. Wypad uznaję za udany, choć nie wszystkie cele zostały zrealizowane. Najbliższy weekend mam zamiar również spędzić w lesie.  Poniżej krótka migawka z pobytu. 

https://www.youtube.com/watch?v=cJYwU3GIFxs&t=3s